piątek, 7 września 2012

Rozdział 3


Kiedy dziewczyna wyszła z łazienki czarnowłosego zatkało. W czarnej sukience, która idealnie na nią pasowała, Jocklin wyglądała jak Wenus. Srebrne włosy swobodnie opadały na ramiona, a oczy świeciły się
z zadowolenia, że wywarła na chłopaku takie wrażenie.
- No i jak wyglądam?
- Wyglądasz niesamowicie, nigdy w życiu nie widziałem kogoś, kto by aż tak olśniewał swoją urodą.
- Nie żartuj sobie.
- To był komplement, ale jeśli nie chcesz żebym prawił ci komplementy to powiedz.
- W takim razie bardzo ci dziękuję i pozwalam na więcej takich komplementów.
- No dobra, niech ci będzie, ale koniec tych pogaduszek, bo się spóźnimy. Zejdź na dół i na mnie poczekaj.
- Ok. Ale dokąd ty idziesz?
- Chyba nie chcesz iść w tym stroju na piechotę?
- Jasne, że nie chcę.
- No właśnie, więc ty schodzisz na dół, a ja idę po samochód.
- Dobra.
Po chwili siedzieli już w eleganckim mercedesie i jechali do „Czerwonego smoka”.
- Skąd wiozłeś ten samochód?
- Kupiłem go.
- Ale za co?
- Za pieniądze, które dostałem na osiemnastkę.
- A cha. Musiała być to spora suma.
- Jak widać była.
Kiedy dojechali na miejsce Tenshi wysiadł i jak przystało na prawdziwego dżentelmena pomógł wysiąść Jocklin. Wszyscy, którzy widzieli tą scenę byli w szoku. Gdy Tensh wszedł na zaplecze, a zanim weszła dziewczyna wszyscy zaczęli zadawać mu tysiące pytań.
- Nie mówiłeś, że masz dziewczynę? – Powiedział oburzony Chiaki
- To nie jest moja dziewczyna tylko daleka kuzynka, o której ci już mówiłem.
- Ale to i tak nie zmienia tego, że czuje się odrzucony – powiedział śmiejąc się Chiaki.
- Przepraszam. – Szepnęła dziewczyna widząc minę, jaką zrobił blondyn.
- Przecież ja tylko żartuję. – Odpowiedział tamten ze śmiechem. – Jestem tylko przyjacielem Tenshiego. A ty jak się nazywasz? I skąd przyjechałaś?
- Jestem Jacklin i przyjechałam z E…
- Co nie pamiętasz gdzie mieszkasz?
- Jasne, że pamięta – pospieszył dziewczynie na pomoc czarnooki – tylko jest zmęczona.
- Ok., w taki razie nie dowiem się skąd ona pochodzi.
- Przyjechałam tutaj z Los Angeles – odpowiedziała dziewczyna wsłuchując się w telepatyczne rady swojego mistrza – i faktycznie jestem zmęczona, ale chciałam poznać kolegów mojego nowego znajomego
i zobaczyć jak śpiewa. Chyba nie masz nic przeciwko, prawda …
- Jestem Chiaki. I nie mam nic przeciwko.
Nagle po sali rozszedł się zdenerwowany głos Serina.
- Skończyliście już, bo chciałbym zacząć próbę, a przez wasze pogaduchy nie mogę.
W tym momencie wszyscy skończyli pogaduszki i zajęli swoje miejsca. Próba się zaczęła, a Jocklin siedziała przy scenie i wsłuchiwała się w niebiański głos czarnowłosego. Kiedy skończyli próbę, dziewczyna jeszcze długo nie mogła się otrząsnąć.
- Nie wiedziałam, że masz taki piękny głos.
- Nie przesadzaj.
- Nie przesadzam. Moim zdaniem masz najlepszy głos ze wszystkich piosenkarzy, jakich znam.
- Zgadzam się z nią. – Wtrącił się do rozmowy Serin. – Mam pytanie, czy mógłbym ci porwać znajomego na chwilę, na kawę?
- Oczywiście, ale co ja mam robić?
-Jak chcesz możesz iść z nami.
- Wolałabym zwiedzić miasto.
- To może Chiaki cię oprowadzi, a ja z Tenshim za ten czas porozmawiamy. Co ty na to?
- Wspaniale.
Chwile po tym Jocklin szła już pod rękę z Chiaki i opowiadała mu różne śmieszne historyjki ze swojego życia. W tym czasie czarnooki poszedł z liderem zespołu do swojej ulubionej kawiarni. Siedzieli tam i rozmawiali do póki niebieskooki nie dostał wiadomości od Chiakiego, że razem z Jocklin czekają na niego przed wejściem. W tym momencie, kiedy to powiedział stało się coś, czego się nie spodziewał. Starszy chłopak, powiedział nazwę jego rodzinnej krainy. Damon był w takim szoku, że nie mógł nic powiedzieć.
Kiedy Serin chciał coś powiedzieć czarnooki wstał i wyszedł bez słowa pożegnania. Razem z Chiaki i Alyssa doszedł do samochodu. Zaproponował, że odwiezie blondyna, a ten się zgodził. Nie minęło 15 min, gdy znów był w domu.
- Coś się stało? – Zapytała ze zmartwieniem srebżystowłosa.
- Nie, nic się nie stało. Jestem po prostu zmęczony i muszę się położyć.
- Jak uważasz. Gdzie ja mam spać?
- Jak chcesz możesz spać w moim pokoju, a ja położę się w salonie.
- Ale przecież...
- Jeśli chcesz powiedzieć, że sprawi mi to problem, to od razu mówię, że nie, bo sam Ci to zaproponowałem.
- Skoro tak mówisz to niech będzie. Dobranoc.
- Dobranoc.
Po tych słowach chłopak runął na kanapę i zaraz zasnął. Jego sny były przeróżne, ale czarnowłosy najlepiej zapamiętał jeden, w którym Kuran próbował go zwabić w pułapkę i wykończyć. Po tym śnie obudził się i poczuł czyjś wzrok na sobie. Przestraszył się, próbował dojrzeć, czy w pokoju przypadkiem kogoś nie ma, ale niczego nie zobaczył. Pokój zalewał jedynie jasny blask księżyca, którego światło oświetlało przedmioty znajdujące się w pokoju, po za nimi w pokoju nikogo nie było. Uspokojony zasnął i przespał resztę nocy.