Chłopak podniósł się ociężale, cały czas
rozmyślając nad wydarzeniami z nocy. Poszedł się umyć, stał pod prysznicem,
kiedy usłyszał pukanie do drzwi. Nie namyślając się wiele wyłączył wodę, złapał
za ręcznik i pobiegł do drzwi, ociekający z wody otworzył je i stanął jak wryty.
Jego oczom ukazała się srebrno włosa dziewczyna. Na jej twarzy widniały wypieki
podkreślający porcelanową cerę, zielone oczy i pełne usta dziewczyny. Kiedy tak
na nią patrzył dziewczyna podniosła wzrok i oblała się rumieńcem widząc przed
sobą młodego chłopak w samym ręczniku.
-
Ja bardo przepraszam – wyjąkała zawstydzona – ale chyba źle trafiłam. Czy
mógłby mi pan powiedzieć gdzie mieszka Amasała Tenshi?
-
Nic się nie stało, to ja nie powinienem otwierać drzwi w takim stroju. A co do
osoby której szukasz to właśnie stoi przed tobą.
-
Ty jesteś Tenshi? Myślałam, że będziesz starszy i lepiej zbudowany.
-
Mnie też milo cię poznać. – Odburknął urażony chłopak.
-
Wybacz mój brak manier. Nazywam się Jocklin Fray i jestem młodą czarodziejką.
-
Fajnie, ale po co mnie szukałaś i mówisz mi o jakichś czarodziejach, skoro ja w
takie rzeczy nie wierze. – Spytał udając zdziwionego czerwono włosy.
-
To ty nie jesteś ten znany w Eterze Tenshi? Ten którego wychowała Rima i który
podobnież jest najpotężniejszą istotą magiczną?
-
No dobra, tu mnie masz, to ja. Ale czego tak właściwie ode mnie chcesz?
-
Na pewno znasz Kurana. Jakiś miesiąc temu wpadł do mojego domu każąc moim
rodzicom zdradzić dokąd uciekłeś. Nie chcieli mu tego powiedzieć, a on w
napadzie złości śmiertelnie ich zranił. Zanim zmarli mama kazała mi cię
odnaleźć, ponieważ jesteś jedyną osoba, która może pomóc mi dokończyć naukę.
Powiedziała mi też, że z tego co mówiła jej kiedyś Rima zawsze chciałeś
zamieszkać w Szikago. I tak cię znalazłam, ale teraz nie jestem pewna czy
faktycznie możesz być moim nauczycielem.
-
No wiesz co nie wierzysz w moje umiejętności? Jasne, że pomogę ci dokończyć
naukę, ale teraz nie mam za bardzo czasu na pogaduszki bo spieszę się do
szkoły. Jak chcesz to zostań i poczekaj na mnie.
-
Jeśli mogę to bardzo chętnie.
-
No to czuj się jak u siebie. Ja już wychodzę i wrócę koło 16.
-
Ale nie zamierzasz iść do szkoły w takim stroju, prawda?
-
Jasne, że nie. A, i przepraszam, że przywitałem cie w takim stroju.
-
Nic się nie stało. - Odpowiedziała dziewczyna rumieniąc się jeszcze bardziej.
Czerwono
włosy wpadł do pokoju wyjął z szafy białą koszulę, czarne poprzecierane
spodnie, ubrał się i wyszedł. Spotkanie Jocklin nie było jedyną niespodzianką
tego dnia. Ledwo wszedł do szkoły, a Chiaki zaczął zadawać mu tysiące pytań.
Jedyne, które przykuło uwagę chłopaka było pytanie czy wie, że maja nowego
nauczyciela od historii. Tenshi zaczął się zastanawiać dlaczego zmienili
nauczyciela dwa miesiące przed końcem roku. Jego rozmyślenia przerwał dzwonek
na lekcję.
Wchodząc do klasy miał wrażenie, że wszyscy na
niego patrzą i rzeczywiście tak było, ponieważ się spóźnił. Podszedł do biurka
żeby przeprosić. Podniósł głowę i stanął jak wryty. Jego oczom ukazał się
mężczyzna przed trzydziestką, o krótko ściętych brązowych włosach, ciemnych,
przypominających płynną czekoladę oczach i białej cerze. Chłopak przyglądał mu
się przez kilka minut, ponieważ nowy nauczyciel bardzo przypominał mu
znienawidzonego Kurana.
-
Jak się nazywasz i dlaczego się spóźniłeś się chłopcze?
Czerwono
włosy przez chwile nie mógł dojść do siebie i nie odpowiedział.
-
Odpowiesz mi czy mam odesłać cię do dyrektora?
-
Nazywam się Tenshi i bardzo przepraszam za spóźnienie, ale… - Zająkną się,
przecież nie mógł powiedzieć nauczycielowi, że musiał pomóc pierwszorocznemu
elfowi, który nie mógł zakamuflować swoich uszu.
-
Ale co? – niecierpliwił się nauczyciel.
-
Młodszy kolega prosił mnie o pomoc w odnalezieniu klasy.
-
Rozumiem, a teraz proszę siądź na miejsce.
Kiedy
czerwono włosy zajął miejsce rozpoczęła się lekcja. Nauczyciel przedstawił się
jako Kam Karun i poinformował uczniów, że ich były nauczyciel jest poważnie
chory i dlatego on będzie ich uczył do końca szkoły. Czerwono włosy przez cała
lekcję obserwował nauczyciela, ale im bardziej starał się odnaleźć w nim coś z
Kurana tym bardziej wydawało mu się to nie możliwe. Nagle w klasie rozległ się
dzwonek, zwiastujący przerwę. Wszyscy wyszli z klasy. Na korytarzu wszyscy
rozmawiali tylko o jednym, a mianowicie o nowym nauczycielu. Dookoła dało się
słyszeć co chwilę westchnienia dziewczyn, które marzyły o tym by nowy
nauczyciel choć raz na nie spojrzał. Jednak obiekt ich zainteresowań siedział w
klasie i czytał książkę.
-
I co o nim myślisz? – Tenshi usłyszał nagle głos Chiakiego, który wyrwał go z
rozważań nad słowami Kurana.
-
Ale o kim? – Zapytał zdezorientowany.
-
Jak to o kim, o nauczycielu historii. Bo ja uważam, że może to być nasz
najlepszy nauczyciel. No wiesz o co mi chodzi.
-
No właśnie nie bardzo.
-
Chodzi mi o to, że może nas zabierze na jakąś wycieczkę, zagra z nami w piłkę,
itp., w końcu nie jest taki stary.
-
Sam nie wiem. Mi nie wydaje się on wcale miły.
-
To dlatego, że się spóźniłeś.
-
Nie, nie dlatego. Wydaje mi się jakbym już go gdzieś kiedyś spotkał i wcale nie
był to miłe spotkanie.
-
Weź przestań. Wydaje ci się tylko.
Na
tym zakończyła się ich rozmowa bo właśnie rozległ się dzwonek. Do końca lekcji
niebieskooki nie słyszał nic innego jak tylko setki pytań dotyczących Kama i
tego jaki on jest. Kiedy skończyła się ostatnia lekcja odetchnął z ulgą. W
końcu mógł odpocząć od tych pytań i rozmów. Zaczął się ubierać i już miał
wyjść, kiedy z nikąd pojawił się przednim Kam.
-
Mam nadzieję, że już więcej nie spóźnisz się na moją lekcję, ponieważ nie
chciałbym aby takie zajścia zepsuły nasze relacje.
-
Słucham? – Tenshi nie wierzył własnym uszom.
-
Słyszałem jak rozmawiałeś z kolegą i pomyślałem, że może wydam ci się inny
kiedy przyjdę i ci to powiem.
-
Rozumiem, ale nie musiał pan tego robić.
-
Możesz mi mówić po imieniu bo między nami nie ma zbyt dużej różnicy wieku.
-
Dobrze, ale muszę już iść, w domu czeka na mnie kuzynka i pewnie się niepokoi,
że tak długo mnie nie ma.
-
Dobrze, w taki razie do zobaczenia.
-
Dowidzenia.
Kiedy tylko Tenshi wszedł do domu Jocklin wyszła z
za rogu i stanęła przed nim. Przyglądała mu się uważnie, tak jakby próbowała
wyczytać coś z jego postawy i wyrazu twarzy.
-
Co ty robisz?
-
Próbuje odgadnąć co cie tak zmartwiło?
-
Nic mnie nie zmartwiło, jestem po prostu zdziwiony zachowaniem mojego nowego
nauczyciela. Najpierw patrzy na mnie jakbym co najmniej popełnił jakąś
zbrodnię, a ja tylko spóźniłem się trochę na lekcje, a później przychodzi
przeprasza i proponuje byśmy zostali kolegami. Tak przynajmniej wywnioskowałem
z tej krótkiej rozmowy po lekcjach. A jakby tego był mało przypomina nieco Kurana,
chociaż całkowicie różnią się zachowaniem i charakterem.
-
A wiesz, że to całkiem możliwe.
-
Co jest całkiem możliwe?
-
To, że ten nauczyciel i Kuran to jedna osoba, tylko że może próbować się do
ciebie zbliżyć, aby lepiej cię poznać, znaleźć twoje słabości i potem je
wykorzystać w walce z tobą.
-
Weź nawet mi nie mów. Znaczyłoby to, że jego groźba z mojego snu jest realna.
-
No dobra, ja cię tylko ostrzegam. Więc kiedy zaczniemy naukę.
-
Kiedy będziesz na to gotowa, najpierw musisz nauczyć się cierpliwości i tego,
że to ja rządze a nie ty.
-
Ok. Rozumiem, że jesteś na mnie zły, ale żeby aż tak się na mnie wyżywać?
-
Tu nie chodzi o to, że jestem na ciebie zły, tylko to, że nie znasz żadnych
podstaw.
-
Skąd o tym wiesz, przecież ci nie mówiłam.
-
Nie musiałaś. Żeby sprawdzić czy to co powiedziałaś rano jest prawdą
przegrzebałem twoje wspomnienia, nawet się nie zorientowałaś kiedy to robiłem.
I najciekawsze co znalazłem to, to że nie masz żadnych podstaw ze sztuk
magicznych, ponieważ twoje zdolności ujawniły się chwile przed odwiedzinami
Kurana.
-
Jak mogłeś, grzebanie w czyjejś głowie jest przecież zabronione.
-
Nie jeśli się chce sprawdzić, czy dana osoba jest z tobą szczera lub wtedy gdy
prosi cie abyś został jej mistrzem.
-
W takim razie dobrze.
-
No i o to twój pierwszy krok w tej dziedzinie.
-
Jak to?
-
Przyjęłaś do wiadomości to, że ja jestem mistrzem, a ty uczniem, więc mam
pewność, że wykonasz wszystkie moje polecenia jak należy. W takim razie naukę
zaczniemy w sobotę.
-
W tą sobotę?
-
Tak, więc nic na nią nie planuj, ponieważ zajmie nam to cały dzień.
-
A od czego zaczniemy?
-
Najpierw sprawdzimy jak bardzo jesteś wytrzymała, potem nauczę cię jak osłonić
umysł aby nikt nie mógł w nim grzebać jeśli nie będziesz tego chciał, następnie
przejdziemy do trudniejszych rzeczy. A i jeszcze jedno uznaje zasadę prawda za
prawdę, więc od tej pory mówisz mi o wszystkim zgodnie z prawdą.
-
A jak ja będę chciała dowiedzieć się czegoś o tobie?
-
To pytasz i jeśli będziesz przestrzegać tej zasady to odpowiem ci zgodnie z
prawdą.
-
Rozumiem. A co będziemy dzisiaj robić?
-
O 19 mam próbę kapeli, jak chcesz to możesz iść ze mną.
-
Jasne, że chce.
-
To się przebierz, bo nie wezmę cię w takim stroju, a ja za ten czas pójdę się
odświeżyć.
-
Ale ja nie mam żadnych ubrań.
-
Nowe ubrania znajdziesz w szafie.
-
Kiedy je kupiłeś, przecież odkąd tu wszedłeś rozmawiamy.
-
Jak wracałem ze szkoły, a później za pomocą magii przeniosłem je do szafy.
Na
tym zakończyli rozmowę. Tenshi wszedł do łazienki, odkręcił wodę i wszedł pod
prysznic. Kiedy tylko poczuł strumień wody lejący się na jego ciało poczuł się
taj jakby zmył właśnie z siebie wszystkie zmartwienia i kłopoty. W czasie kiedy
on był w łazience zielonooka przeglądała ubrania i zastanawiała się które z
nich wybrać. Nie wiedziała nawet kiedy chłopak wyszedł z łazienki i stanął za
nią.
-
Gotowa?
Dziewczyna
odwróciła się i zobaczyła, że chłopak ma na sobie czarną koszulkę z naszytym
smokiem i ciemne, poprzecierane dżinsy.
-
Jeszcze nie. Czekałam aż wyjdziesz z łazienki.
-
No to idź się ubrać bo zaraz musimy wyjść.
-
Ok. Daj mi jakieś dziesięć minut.
-
No dobra, niech ci będzie tylko już idź.
Jocklin
nie zastanawiając się złapała czarną, zwiewną sukienkę na ramiączka i poszła
się przebrać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz